Elektryk czy diesel? Prawda o kosztach, której nikt ci nie powie

Każdy z nas zna ten dylemat: kupić elektryka, bo "to przyszłość", czy postawić na sprawdzonego diesla?

Reklamy mówią jasno - prąd to oszczędność, cisza i zero spalin.

Ale życie rzadko jest tak proste, jak spot w telewizji.

Nawet firmy z zupełnie innych branż, jak Spinfin, zauważyły, że ludzie zaczęli bardziej liczyć i analizować, co naprawdę im się opłaca.

Bo dziś w motoryzacji emocje mieszają się z kalkulatorem.

Prąd tańszy? Już niekoniecznie

Jeszcze kilka lat temu posiadacze elektryków śmiali się z tych, którzy stali w kolejce na stacji.

"Ja ładuję w nocy za grosze!" - mówili.

Dziś sytuacja się odwróciła. Ceny prądu skaczą, a szybkie ładowarki potrafią kosztować więcej niż tankowanie diesla.

Na publicznej stacji 100 km przejechanych elektrykiem to często 45-50 zł.

Dieslem - przy spalaniu 6 l/100 km - zapłacisz ok. 40 zł.

Na papierze różnica niewielka, ale obietnica "jazdy za grosze" trochę wyblakła.

Diesel - stary, ale niezawodny

Diesel to jak ten znajomy, o którym wszyscy mówią, że "to już nie to", a potem i tak dzwonisz do niego, gdy trzeba przewieźć coś ciężkiego.

Nie jest idealny, ale działa.

Nowoczesne jednostki są ciche, czyste i naprawdę oszczędne.

Na trasie wciąż nie mają sobie równych - zasięg, elastyczność, tankowanie w pięć minut.

Dla kogoś, kto robi setki kilometrów tygodniowo, diesel po prostu ma sens.

Liczby bez marketingu

Typ napędu

Koszt 100 km

Roczny serwis

Zasięg

Czas tankowania/

ładowania

Gdzie się sprawdza

Elektryk

25-50 zł (dom / stacja)

Niski

250-500 km

30-90 min

Miasto, codzienne dojazdy

Diesel

35-45 zł

Średni

700-1000 km

5 min

Długie trasy, autostrady

Czas to też pieniądz

Lubi się mówić o oszczędnościach, ale rzadko kto wlicza w to czas.

Diesla zatankujesz w pięć minut.

Elektryka? Nawet przy szybkiej ładowarce czekasz pół godziny, czasem dłużej.

Jeśli jeździsz głównie po mieście i masz gniazdko w garażu, to żaden problem.

Ładujesz w nocy, rano ruszasz z pełną baterią.

Ale przy długich trasach każda przerwa potrafi frustrować - zwłaszcza, gdy ładowarka jest zajęta albo nie działa.

Serwis - taniej, ale nie zawsze

Elektryki mają mniej części, więc mniej się psuje.

Nie ma wymiany oleju, filtrów, sprzęgieł czy turbin.

To prawda - przegląd jest prostszy i tańszy.

Ale diabeł tkwi w szczegółach.

Po 8-10 latach baterie tracą pojemność.

Zasięg spada, a nowy akumulator potrafi kosztować tyle, co małe używane auto.

Diesel z kolei wymaga regularnych serwisów, ale dobrze utrzymany potrafi przejechać pół miliona kilometrów bez wielkich awarii.

Ekologia? Zależy, jak liczysz

Na plakatach elektryk to symbol czystej przyszłości.

Ale kiedy spojrzysz głębiej, okazuje się, że sprawa jest bardziej złożona.

W Polsce większość prądu nadal pochodzi z węgla.

Więc owszem - nie dymisz z rury, ale gdzieś indziej ten dym i tak powstaje.

Produkcja baterii to też ogromny ślad węglowy, którego nie widać w reklamach.

Z drugiej strony, elektryki w miastach faktycznie robią różnicę: mniej hałasu, mniej spalin, czystsze powietrze.

Nie wszystko da się przeliczyć na złotówki.

Komfort - inny, niekoniecznie lepszy

Pierwsza jazda elektrykiem to małe olśnienie.

Cisza, momentalna reakcja na gaz, brak drgań - czujesz, że technologia cię rozpieszcza.

Ale jest w tym też coś sterylnego.

Diesel to zupełnie inny klimat.

Dźwięk silnika, lekki warkot, świadomość, że pod maską pracuje coś prawdziwego, mechanicznego.

Nie da się tego porównać - to po prostu dwa różne światy.

Dla kogo co?

Jeśli mieszkasz w bloku i nie masz gdzie ładować auta, elektryk szybko przestanie być wygodny.

Stanie w nocy pod galerią, żeby doładować 20%, raczej nie brzmi jak marzenie.

Ale jeśli masz dom, fotowoltaikę i jeździsz głównie po mieście - prąd wygrywa.

Diesel to nadal idealne rozwiązanie dla kierowców z trasami, dla firm, dla tych, którzy potrzebują niezależności.

I nie, nie jest "zły".

Po prostu robi to, co ma robić - skutecznie.

Co dalej?

Wszyscy wiemy, dokąd zmierza świat: elektryki będą coraz tańsze, sieć ładowarek coraz gęstsza.

Ale diesel nie zniknie z dnia na dzień.

Zbyt wielu ludzi, zawodów i miejsc wciąż go potrzebuje.

Przez kilka najbliższych lat oba napędy będą współistnieć.

I to jest słuszne - gdyż każdy prowadzący ma rozmaite potrzeby, a motoryzacja to nie doktryna wiary.

Podsumowując

Nie istnieje jedna ścisła prawda na temat wydatków.

Auto elektryczne bywa tańsze, jednak nie notorycznie.

Benzyna może kosztować więcej, lecz zapewnia swobodę, której wehikuł na prąd nadal się przyswaja.

Decyzja spoczywa na Tobie - na Twoich trasach, trybie egzystencji i tym, co naprawdę poważasz w pojeździe.

Bowiem czasami mniej liczy się to, ile wydasz za sto kilometrów, a bardziej to, żeby po prostu usiąść, ruszyć i poczuć tę znaną chwilę niezależności, gdy otoczenie zostaje w tylnym lusterku.